W Ergo Arenie polscy siatkarze zrobili to, co do nich należało. Po bolesnym nokdaunie, jaki zaliczyli na PGE Narodowym w inauguracyjnym meczu z Serbią, podnieśli się z kolan i pokonali Finów i Estończyków. Nie można powiedzieć, że rywali znokautowali, a raczej wygrali na punkty. Niemniej jednak znacząco poprawili morale w zespole i zyskali pewność siebie.
- Do Krakowa na pewno jedziemy z podniesionymi głowami, bo po tym, co wydarzyło się w Warszawie, udało nam się powstać. Niemniej jednak musimy pamiętać, że jeszcze niczego nie osiągnęliśmy. Nie ma zatem w zespole huraoptymizmu - stanowczo podkreśla Michał Kubiak, kapitan naszego zespołu.
Z radości Polacy na razie nie skaczą, bo rzeczywiście nie ma ku temu powodów. A ci, którzy już widzą naszych siatkarzy w ćwierćfinale mistrzostw Europy z Rosją, raczej powinni ostudzić swoje nastroje. Słowenia to zespół, który śmiało można umieścić już wśród tych z europejskiej czołówki. Przesada? Dwa lata temu, podczas odbywających się w Bułgarii i Włoszech mistrzostw Starego Kontynentu, Słoweńcy byli sprawcami największej sensacji. Zdobyli wówczas tytuł wicemistrzów Europy. O potencjale tego zespołu boleśnie przekonali się m.in. biało-czerwoni, kiedy to odpadli w bezpośredniej rywalizacji w ćwierćfinale. Później pogromcy Polaków ograli Włochów, a dopiero w walce o złoto musieli uznać wyższość Francuzów.
Wyniki Słoweńców w tej edycji mistrzostw Europy mogą być natomiast złudne. Drużyna wygrała w grupie co prawda tylko z Hiszpanami 3:0, a w starciach z Rosją i Bułgarią poległa 0:3, ale w obu tych pojedynkach bardzo wysoko zawieszała poprzeczkę swoim rywalom. A co do polskich siatkarzy - można powiedzieć, że z najbliższymi rywalami znają się jak łyse konie. Przed startem turnieju, na zgrupowaniu w Spale, mierzyli się oni bowiem w bezpośrednich konfrontacjach trzykrotnie. Dwa razy triumfowali biało-czerwoni, a raz Słoweńcy. Wzajemna znajomość to zatem atut nie tylko naszego zespołu, ale również przeciwnika. Trudno będzie o to, by na twarzach siatkarzy obu drużyn malowało się dziś zaskoczenie.
- Jest w nas odpowiednia determinacja. Znamy rywala bardzo dobrze, ale nie możemy w żaden sposób go zlekceważyć. Jeśli zagramy ze sportową agresją, nie obawiam się o wynik, będzie dobrze - mówi ze spokojem w głosie Michał Kubiak.
Mateusz Bieniek: Słoweńców dobrze znamy, są groźni
dziennikbaltycki.pl
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?