Do Wdzydz Kiszewskich w niedziele nie kursuje ani jeden autobus

- Pracuję w kościerskim szpitalu i mam ogromny problem z dojazdem - mówi Jarosław Gołuński z Wdzydz Kiszewskich. - Aby dostać się do pracy na godz. 7, wstaję o 4 rano. Wiele razy muszę też się zwalniać, aby zdążyć na ostatni autobus. Problem mają też ludzie, którzy pracują na dwie zmiany. W niedzielę nie ma ani jednego autobusu. Nie wszyscy mają prawo jazdy i samochód. Wiele osób nadal korzysta z usług PKS. Bilet miesięczny kosztuje 210 zł. Nie jest to mała kwota, a mimo to PKS wcale nie walczy o klienta. Przecież można byłoby wysłać w trasę np. mniejszy autobus, co zmniejszyłoby koszty.
- Każde cięcie kursu poprzedzone jest analizą - mówi Andrzej Pograniczny, prezes PKS w Starogardzie Gd. - Z rozkładu będą znikać nierentowne linie. Mniejszy autobus nie jest żadnych rozwiązaniem. Najdroższe są bowiem koszty pracy, podatki, utrzymanie przystanków, a tego nie zmieni mniejszy autobus. Oszczędności na samym paliwie będą niewielkie.
Zarząd PKS widzi rozwiązanie, zgodnie z którym gminy dofinansowywałyby kursy, na których zależy mieszkańcom. Na razie żaden samorząd w pow. kościerskim nie zdecydował się na ten krok.
- Oczywiście, jesteśmy zwolennikami zachowania kursów - mówi Włodzimierz Graff, sekretarz gminy Kościerzyna. - Muszę przyznać, że zaskoczyły nas tak duże zmiany w rozkładzie jazdy. PKS przysłał do naszej akceptacji propozycję nowego rozkładu. Przekazaliśmy sprawę sołtysom i radnym, ponieważ to oni są najlepiej zorientowani, na jakich kursach najbardziej zależy mieszkańcom. Na pewno przekażemy nasze sugestie, ale czy zostaną one uwzględnione, to wielka niewiadoma.
Gmina na razie nie chce mówić o ewentualnym dofinansowaniu do zlikwidowanych kursów.
- Jeśli pojawi się taki problem, wówczas zajmiemy stanowisko w tej sprawie - mówi Graff. - Chcę dodać, że nie rozumiem, dlaczego w niedziele nie ma żadnego kursu do Wdzydz. Nadal wiele osób, m.in. studentów, korzysta z dojazdów autobusami. Ja również do nich należę. Brak kursu odczuję na własnej skórze. Teraz chyba czekają mnie wyprawy na rowerze.