Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

GaszynChallenge. Parafianie z Osowa wraz z proboszczem robili pompki dla chorej Tosi

Edyta Łosińska-Okoniewska
Edyta Łosińska-Okoniewska
Akcja #GaszynChallenge staje się coraz bardziej popularna w powiecie kościerskim. Już nie tylko strażacy i policjanci robią pompki i pomagają chorym dzieciom. W tę inicjatywę włączyła się również Parafia pw. Św Maksymiliana Marii Kolbego w Osowie. Zarówno mieszkańcy jak i ksiądz proboszcz robili pompki dla Tosi.

Coraz więcej mieszkańców powiatu kościerskiego włącza się w akcję #GaszynChallenge. Pompki na rzecz chorych dzieci robili już strażacy, policjanci, sportowcy. Tym razem przyszła kolej na parafie. Ks. Mirosław Wensierski wraz z mieszkańcami Osowa robili pompki dla Tosi.

- Dziękujemy panu Michałowi Czapiewskiemu za nominowanie nas do tej przepięknej i pożytecznej akcji. Bardzo się cieszymy i spróbujemy wykonać to zadanie. Zobaczymy jak nam wyjdzie - mówił przed rozpoczęciem challengu ks. Mirosław Wensierskim proboszcz parafii. - Dziesięć pompek to niby nie jest tak dużo, ale lata robią swoje. Pozdrawiany Tosię, dla której dzisiaj się trochę pomęczymy i jej rodziców. Jednocześnie do dalszej akcji nominujemy trzy sąsiednie parafie Karsin, Wiele, Mokre wraz ze służbą liturgiczną.

Zadanie jest proste, nominowani muszą wykonać 10 pompek, nagrać film i umieścić go na swojej stronie. Jeśli nominowani nie wykonają zadania wpłacają 10 zł, jeśli wykonają to 5 zł na konto Tosi z poniższego linku. Można łamać zasady, ale tylko w górę .Czas na wykonanie zadania to 48h.
Zachęcamy do pomocy chorej Tosi.

Pomóżmy Tosi - link do zbiórki

Historia Tosi
Kiedy Tosia była młodsza, dodając któregoś dnia post na Facebooku napisałam: "Bo choćby nawet cały świat rzucał w Ciebie kamieniami, jeżeli mama stoi po Twojej stronie, nic Ci się nie stanie"... Jeszcze wtedy nikt nie wiedział o chorobie córeczki. Teraz przyszedł ten czas, kiedy jako mama muszę stanąć na wysokości zadania i zawalczyć o życie mojego dziecka.

Jak to wszystko się zaczęło? Przez długi czas nic nie wskazywało na to, by coś dolegało naszej córeczce. Między 6., a 7. miesiącem życia zaczęła raczkować i samodzielnie siadać. Nasze życie wyglądało cudownie, a cały świat kręcił się wokół uśmiechu Tosi i jej wielkich, wpatrzonych w nas niebieskich oczu. Niestety do czasu… Najpierw zaniepokoiło nas to, że mimo skończenia roczku, Tosia nie próbuje nawet stawać. Kiedy próbowaliśmy pokazać jej, do czego są nóżki, nie stawiała nawet prawidłowo stópki na ziemi. Z czasem przestała raczkować i samodzielnie siadać. Z dnia na dzień słabła – tak jakby uchodziło z niej życie…Przy pomocy naszych fizjoterapeutów szybko trafiliśmy na wizytę do neurologa, który skierował nas na obserwację do szpitala. Tosia przeszła szereg badań, które nie wykazały niczego niepokojącego. W dzień wypisu ze szpitala pani doktor zapytała mnie, czy wyrażam zgodę na badanie w kierunku SMA. To był trop, który zaprowadził nas na drogę, na której jesteśmy teraz. 4 marca 2020 roku, po trzech tygodniach od badania, przeszedł wynik – spełnienie najczarniejszego scenariusza...

U Tosi wykryto SMA typu 2 – potworną chorobę, która sprawia, że każdego dnia umierają jej mięśnie – najpierw te odpowiedzialne za poruszanie, a później te, dzięki którym Tosia oddycha, a jej serduszko bije.

Obecnie Tosia już nie raczkuje i nie siada. Czasem przelewa mi się przez ręce. Kiedy ją posadzę, upada, bo nie ma siły, by się utrzymać. Na pocieszenie dostaliśmy informację o refundowanym leku, który spowalnia postęp choroby. W pierwszej połowie kwietnia Antosia przyjęła pierwszą dawkę. Niestety, by lek był skuteczny trzeba podawać go poprzez punkcję do rdzenia kręgowego co 4 miesiące. I tak do końca życia...

Dowiedzieliśmy się o bardzo skutecznej terapii genowej w Stanach Zjednoczonych. Leczenie polega na jednorazowym podaniu sztucznie wytworzonego genu, którego nie ma Antosia – genu odpowiedzialnego za białko warunkującego pracę mięśni. W ten sposób jesteśmy w stanie zatrzymać SMA! Niestety wszystko byłoby zbyt piękne, gdyby było na wyciągnięcie ręki. Jest też bardzo zła wiadomość – terapia jest kolosalnie droga. Kosztuje ponad 10 mln złotych!

Będziemy walczyć o Tosię z całych sił i, choć walka nie będzie łatwa, bo choroba ma nad nami przewagę, zrobimy wszystko, by ją powstrzymać! Mamy broń, której nie pokona nikt – miłość i ogromną siłę do walki. Mamy też wiarę w cud – w to, że armia dobrych serc zjednoczy się, by pomóc Antosi. Prosimy Cię, pomóż nam ratować naszą córeczkę...

Patrycja i Dawid, rodzice Tosi

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na koscierzyna.naszemiasto.pl Nasze Miasto