Pacjent, który chce się umówić do kardiologa w kościerskim szpitalu, musi najpierw zapłacić

- Mój lekarz rodzinny skierował mnie do poradni kardiologicznej, bo mam problemy z sercem - mówi mieszkanka gminy Kościerzyna. - Nie sądziłam, że będzie to taki kłopot. Kiedy przyszłam do poradni działającej w szpitalu, okazało się, że aby się umówić do lekarza, muszę najpierw uiścić opłatę w wysokości 60 złotych. Jestem na rencie, więc nie stać mnie na takie wydatki. Zresztą nawet nie zabrałam z domu pieniędzy. Musiałam zadzwonić do córki, aby przywiozła mi wymaganą kwotę. Przecież mając problemy z sercem, nie mogę czekać do przyszłego roku.

Pacjenci nie kryją oburzenia. Ich zdaniem, płacenie za wizytę u lekarza przyjmującego w publicznej placówce to skandal. Niestety, nie ma co liczyć na to, że przed nowym rokiem sytuacja się poprawi. Pieniędzy brakuje nie tylko na leczenie pacjentów w poradniach, ale także na wielu oddziałach, w tym na kardiologicznym, ortopedycznym czy rehabilitacji neurologicznej.

- Nasza sytuacja wygląda tak, że na oddziałach, na których się skończyły limity, możemy przyjmować tylko pacjentów w stanie nagłym - mówi Andrzej Steczyński, dyrektor kościerskiego szpitala.

NFZ nie widzi jednak szans na zwiększenie limitów. Jak powiedział Mariusz Szymański, rzecznik pomorskiego NFZ, po to są przygotowywane prognozy i przydzielane limity, aby szpital właściwie nimi gospodarował.