Rudno. Spali w najlepsze, gdy wybuchł pożar

Dwanaście osób ucierpiało w pożarze. Cała wieś pomaga pogorzelcom.
- To były najgorsze chwile naszego życia - mówi zdenerwowana pani Renata, jedna z mieszkanek Rudna, w gminie Pelplin. - Już z mężem spaliśmy, gdy do drzwi zaczęli się dobijać sąsiad i jeszcze jeden mężczyzna. Zdążyliśmy tylko zarzucić na siebie jakieś rzeczy i uciekać. Wszędzie było pełno dymu.

Do groźnego pożaru doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek w niewielkim Rudnie nieopodal Pelplina. Ogień zauważył jeden z mieszkańców domu objętego ogniem. Płonął parterowy budynek mieszkalny. Łuna widoczna była z daleka.
- Jak dojechaliśmy na miejsce, to cały dach już płonął - mówi asp. Zbigniew Rzepka z tczewskiej straży pożarnej. - Słychać było z daleka jak pęka w wyniku wysokiej temperatury eternit, którym pokryta była część na dachu.
Niektórzy mieszkańcy już byli na zewnątrz. Inni nawet nie wiedzieli, że zagraża im ogromne niebezpieczeństwo.
- Pytaliśmy stojących ludzi, czy w domu jeszcze ktoś jest - opowiada jeden ze strażaków. - Dość bezradnie rozglądali się wokoło, po czym mówili, że chyba wszyscy wyszli. Oni byli w totalnym szoku. Takim zapewnieniom nie mogliśmy dać w 100 procentach wiary.
I faktycznie, gdyby strażacy, zamiast sprawdzać wnętrze domu, zabrali się jedynie za gaszenie, to kilka osób mogło stracić życie.

- W ostatnim mieszkaniu troje ludzi smacznie spało, aż strach pomyśleć, co by się z nimi stało w ciągu zaledwie kilku najbliższych minut - z przerażeniem mówi uczestnik akcji ratowniczej. - I jeszcze te butle z gazem, tam w każdej chwili cały dom mógł wylecieć w powietrze.
Budynek zbudowany jeszcze przed wojną miał drewnianą konstrukcję. Ogień bardzo szybko się rozprzestrzeniał. W pożarze ucierpiały dwie osoby - 12-letnia dziewczynka i 27-letni mężczyzna. Oboje z objawami zatrucia tlenkiem węgla trafili do szpitala w Tczewie. Nastolatka następnego dnia została zwolniona do domu.
- Co my teraz zrobimy? - pyta załamana pani Renata. - Przecież nikt z nas nie miał ubezpieczonego mieszkania. Za co je odbudujemy...
Wystarczyła zaledwie godzina, by z dymem poszedł dorobek całego życia pięciu rodzin. Tę tragiczną noc ofiary pożaru spędziły u swoich rodzin, sąsiadów.
- Nikt z osób mieszkających w tym domu nie został sam - przyznaje zięć pani Renaty. - Zastanawiam się jedynie, jak ci biedni ludzie mają sobie poradzić z ogromem strat. Lokatorzy z poddasza stracili dosłownie wszystko. Przecież to w większości są starsi ludzie, już na emeryturach, rencie...

O ofiarach pożaru nie zapomnieli mieszkańcy. W pomoc zaangażowali się nie tylko sąsiedzi, ale i Koło Gospodyń Wiejskich oraz Koło Emerytów i Rencistów w Rudnie.
- Jeszcze w poniedziałek we wsi będziemy prowadzić zbiórkę pieniędzy - mówi Barbara Thrun, przewodnicząca KGW Rudno. - Oddałyśmy do dyspozycji ofiar pożaru naszą świetlicę. Mogą tam przechować to, co im ocalało.
Największy problem jest z zapewnieniem lokali zastępczych dla pogorzelców. Andrzej Stanuch, burmistrz Pelplina potwierdza, że wolnych lokali nie ma. - Udało mi się znaleźć pokój z kuchnią dla mieszkańców poddasza - mówi burmistrz. - Być może uda się też jeszcze pozyskać dwa mieszkania, ale to tylko na jakiś czas. Na razie czekamy na informacje o stanie murów. Dopiero wówczas będzie wiadomo, czy dom da się uratować.