Patryk od początku uważał, że mandatu nie powinien płacić, bo nie wiedział, z jaką prędkością jechał, gdyż rower nie ma licznika. Podkreślał też, że jechał od strony lasu, a tam nie było znaku, który by informował o ograniczeniu prędkości.
Ostatecznie sprawa rowerzysty z Kościerzyny trafiła do miejscowego Sądu Rejonowego. Ten - z uwagi na brak znamion wykroczenia - odmówił wszczęcia postępowania. Straż Miejska odwołała się jednak od tej decyzji do Sądu Okręgowego w Gdańsku, a ten przychylił się do wniosku strażników.
- Sąd Okręgowy podziela zarzut skarżącego, że odpowiedzialności oskarżonego nie wyłącza fakt, że wjechał w strefę ograniczenia prędkości do 30 km/h od strony miasta, w której nie ma znaków informujących o ograniczeniu prędkości, ponieważ obwiniony włączając się do ruchu drogowego zrobił to w miejscu niedozwolonym i powinien był przewidzieć możliwość popełnienia czynu zarzucanego mu we wniosku o ukaranie - argumentował sędzia.
Postanowienie sądu o skierowaniu sprawy do ponownego rozpatrzenia jest prawomocne. - W tej sprawie wyznaczono termin na 8 marca na godz. 13 - informuje Rafał Terlecki, wiceprezes Sądu Okręgowego.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?