Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Transplantologia to szansa na życie. Rozmowa z ks. Wiesławem Badaszkiem, kapelanem szpitala w Kościerzynie

Edyta Łosińska-Okoniewska
Edyta Łosińska-Okoniewska
- Jako kapelan szpitala przeprowadziłem kilka rozmów z rodzinami pacjentów, u których stwierdzono śmierć pnia mózgu. Takiej rozmowie zawsze towarzyszy mnóstwo emocji, bo nagle rodzinie świat wywrócił się do góry nogami. Wymaga to ogromnej delikatności i szacunku - mówi ks. Wiesław Badaszek, kapelan w Szpitalu Specjalistycznym w Kościerzynie.

We wrześniu mieszkańcy naszego regionu mogli zobaczyć, jak przed szpitalem ląduje policyjny śmigłowiec Black Hawk. Zabrał na pokład najcenniejszy dar - serce, które trafiło do Wrocławia. Tam zostało przeszczepione jednemu z pacjentów. O sposobie podejścia do transplantacji i niełatwych rozmowach z rodzinami rozmawiamy z ks. Wiesławem Badaszkiem, kapelanem Szpitala Specjalistycznego w Kościerzynie.

Przeszczep organów to z jednej strony tragedia, a z drugiej wielka nadzieja. Jak rozmawiać z rodzinami dawców w takich sytuacjach?

Ogólnie rzecz biorąc posiadamy bardzo małą widzę, jako społeczeństwo na temat transplantacji narządów. Często opieramy się na informacjach nieprawdziwych, które czynią to zagadnienie bardzo tajemniczym, budzącym bardzo często nawet wątpliwości etyczne. Co przyczynia się do tego, że jeszcze jesteśmy do tego bardzo sceptycznie nastawieni, a na pewno ostrożni. Na oddawanie krwi jest jeszcze nasza zgoda, ale na narządy to niekoniecznie. Jako kapelan szpitala co jakiś czas, a przez ponad siedem lat mojej posługi w Szpitalu Specjalistycznym w Kościerzynie przeprowadziłem kilka rozmów z rodzinami pacjentów, u których stwierdzono ustanie wszelkiej aktywności mózgowej (śmierć pnia mózgu). Było to głównie rozmowy na prośbę lekarzy OIOMU i dzięki ich uprzejmości mogę w tym uczestniczyć. To jest ogromna tragedia, co by tu nie mówić, bo pamiętajmy, że dawcą narządów są osoby, które umarły na skutek najczęściej nieszczęśliwego wypadku lub innego nagłego zdarzenia. Towarzyszy takiej rozmowie mnóstwo emocji, bo nagle rodzinie świat wywrócił się do góry nogami. Wymaga to ogromnej delikatności, szacunku i czasu, który trzeba poświęcić rodzinie, a o tyle jest to trudne, że czas przy transplantacji też odgrywa istotną rolę na podjęcie przez rodzinę takiej decyzji.

Aż trudno sobie wyobrazić, co w danej chwili przeżywają rodziny?

Proszę sobie wyobrazić choćby taki przypadek, że jeszcze przed kilkoma godzinami np. rodzina jadła posiłek, a potem nagle okazuje się, że ktoś z członków tej rodziny uległ takiemu nieszczęśliwemu wypadkowi lub innemu nagłemu pogorszeniu stanu zdrowia i dostają informację od lekarza dyżurnego, że ktoś kto przed chwilą z nami się śmiał, rozmawiał, nie żyje! Sytuacja staje się jeszcze smutniejsza, gdy weźmiemy pod uwagę cały kontekst i okoliczności... ktoś krótko przed ślubem, albo niedawno zawierał związek małżeński. Małe dzieci w domu. Jedyny żywiciel rodziny. Do wypadku doszło 100 m od domu, pojechał tylko na przejażdżkę motocyklem, albo był w domku letniskowym i nieszczęśliwie upadł ze schodów. Można by tych przykładów mnożyć. Ale daje to do myślenia, że dziś transplantacja to nie temat dla Nas, ale za chwilę może się to diametralnie zmienić. Wystarczy chwila.

Dlaczego tak wiele osób ma wciąż bardzo negatywny stosunek do przeszczepów i tłumaczy „że to nie po bożemu” Jakie stanowisko ma Kościół katolicki na temat transplantologii?

Katechizm Kościoła katolickiego rozwiewa wszelkie wątpliwości. W punkcie 2296 czytamy:
„Oddawanie narządów po śmierci jest czynem szlachetnym i godnym pochwały; należy do niej zachęcać, ponieważ jest przejawem wielkodusznej solidarności.”
Natomiast Papieska Rada ds. Duszpasterstwa Służby Zdrowia w Karcie pracowników służby zdrowia w punkcie 90 pisze: „Możliwość, otwarta przez postęp biomedyczny, by przedłużyć poza śmierć powołanie do miłości, powinna prowadzić osobę do ofiarowania za życia części własnego ciała, ofiarowania, które stanie się rzeczywiście po śmierci. Jest to akt wielkiej miłości, która daje życie za innych.” To tłumaczy wszystko w tym temacie. W tym momencie wszelkie wątpliwości ludzi, nawet katolików, powinny zostać rozwiane. A tylko dopowiem, że brak zgody na pobranie narządów od członka rodziny bardzo często zdarza się właśnie ze strony „wierzących i praktykujących” i tego nie mogę zrozumieć i trudno się pogodzić. Ale szanuję decyzję.

To zatem skąd tyle obaw, wątpliwości i sceptycyzmu u ludzi?

Moim zdaniem wynika to z różnych przyczyn. Unikamy tego tematu w rozmowach, bo nie wypada o tym mówić, albo informować publicznie, że „Komuś pobrano narząd, a komuś wszczepiono”, bo to brak szacunku dla rodziny zmarłego. To warto wtedy odpowiedzieć sobie: ile to razy mówimy czy rozpowiadamy informacje o kimś, które są nieprawdziwe, wręcz gorszące, zabierają dobre imię człowiekowi i z tym jakoś nie mamy problemu. A nagłaśnianie informacji, że w tym czy innym szpitalu przyleciał śmigłowiec, niech by nawet był to amerykański Black Hawk, i zabrał serce od zmarłego, by ktoś inny mógł żyć często spostrzegane jest w kategorii „taniej sensacji”. To jest niedorzeczne! Nie róbmy problemu tam, gdzie go nie ma. Kolejnym powodem jest to, że temat ten jest rzadko podejmowany na kazaniach podczas niedzielnych mszy św., w ciągu roku liturgicznego lub na rekolekcjach parafialnych, czy szkolnych. A nade wszystko o transplantologii powinniśmy mówić wtedy, kiedy nikogo z naszej rodziny nic złego nie spotkało. Wszyscy jesteśmy razem, każdy może się wypowiedzieć. Nikt za nikogo nie musi podejmować potem decyzji. Bo trudno się o tym rozmawia czy decyduje, kiedy widzi się ukochaną osobę na łóżku szpitalnym, podłączoną do respiratora, który „wtłacza” powietrze do płuc, klatka piersiowa się podnosi, monitor pokazuje, że serce bije. To nie czas i nie miejsce. Rozmawiajmy o tym szybciej! Np. w najbliższą niedzielę, po obiedzie rodzinnym, zadajmy sobie nawzajem pytanie: Czy wyrażasz zgodę w nadziei ratowania Życia innych na pobranie po śmierci swoich tkanek i narządów do przeszczepienia? Uważnie siebie słuchajmy, a najlepiej napiszmy to na kartce. To naprawdę kiedyś, czego nikomu nie życzę, ale życie jest nieprzewidywalne, może ułatwić sprawę lekarzom i rodzinie przy podejmowaniu takiej decyzji, a drugiemu człowiekowi daje szansę na długie życie. Zachęcam również wychowawców, nauczycieli, katechetów do podejmowania na lekcjach z uczniami tego tematu. W ten sposób budzimy społeczną świadomość na temat transplantologii. By ludzie nie kojarzyli transplantacji z takim bardzo utrwalonym a nieprawdziwym myśleniem, że ktoś musi umrzeć, że komuś musi być odłączona „wtyczka” respiratora od gniazdka elektrycznego, by drugi człowiek mógł żyć. A o tym wszystkim ma zadecydować rodzina, która np. nie znała woli pacjenta. Nie zapominajmy, że narządy pobiera się od osoby, u której stwierdzono, że już nie żyje. Bądźmy za pobraniem naszych narządów po śmierci na TAK!!!

od 7 lat
Wideo

Jakie są wczesne objawy boreliozy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na koscierzyna.naszemiasto.pl Nasze Miasto