MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Trenerzy piłki nożnej w Stężycy reagują na spotkanie wójta z rodzicami uczniów SMS

Maciej Krajewski
Maciej Krajewski
Wideo
emisja bez ograniczeń wiekowych
Podczas rozmów wójta Ireneusza Stencla z rodzicami uczniów Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Stężycy, przedstawiciele gminy nie przebierali w słowach, mówiąc o dotychczasowych trenerach akademii piłkarskiej Raduni. Władze szukają teraz zastępstw, sami szkoleniowcy są zaś zawiedzeni i zdenerwowani. A ostatecznie najbardziej odczują to wszystko dzieci i młodzież...

Nie cichną echa poniedziałkowego spotkania Ireneusza Stencla, wójta gminy Stężyca, z rodzicami uczniów tutejszej Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Same informacje na nim podane nie wzbudziły jednak takich emocji, jak sposób ich przekazania. Przede wszystkim mowa tu o opiniach, jakie można było usłyszeć odnośnie dotychczasowych szkoleniowców akademii piłkarskiej Raduni Stężyca.

Przypomnijmy, że stężycka akademia obecnie nie jest w najlepszej sytuacji. Wielu trenerów przebywa na zwolnieniach lekarskich. Spowodowało to kuriozalne zdarzenia, w których nawet kilka grup trenowało razem. A wszystko to stało się na ledwie 2-3 mecze przed końcem sezonu.

ZOBACZ TEŻ:
Piłkarze dostawali z gminy nawet po 20 tys. zł miesięcznie. „Kończymy finansowanie Raduni Stężyca”

Podczas poniedziałkowego spotkania zarówno ze strony Piotra Karasińskiego, dyrektora SMS, jak i wójta Stencla oraz Radosława Gaca, nowego dyrektora akademii piłkarskiej, padły zapewnienia, iż dzieci pojadą na planowane mecze i będą miały opiekunów. Docelowych trenerów zaś mamy poznać do końca czerwca.

- Rozmawiamy w tej chwili z dużą grupą trenerów. Oczywiście wszystkich nie zaangażujemy do pracy w Stężycy. Oni muszą swoje tematy poukładać, zdecydować. Na pewno to są trenerzy, którzy gwarantują odpowiednią jakość szkolenia - zaznaczył Ireneusz Stencel.

Jednak gdy Radosław Gac przedstawiał swe plany skupienia od teraz ćwiczeń na taktyce i technice, by, jak to mówił, mądrze grać w piłkę, a doradcy wójta Jan de Zeeuw i Mirosław Tłokiński próbowali przekonać zebranych do swego niecodziennego spojrzenia na szkolenie, sami rodzice szybko wyczuli w ich słowach dość negatywne nastawienie względem prowadzonych dotąd zajęć. Przedstawiciele samorządu upatrywali w nowych pomysłach znacznie wyższej jakości nauczania. W odpowiedzi usłyszeli pytanie: „Czy faktycznie uważacie Państwo, że dotychczasowa kadra trenerska była naprawdę niskiej jakości?”.

- Oni są fatalni - powiedział wprost Mirosław Tłokiński, odnosząc się do prowadzonego przed laty audytu w gminie. - Są trzy elementy, które charakteryzują dobrego trenera: wiedza, doświadczenie i miłość do tego, co robią. Ale ci trenerzy ani miłości nie mieli, ani wiedzy, ani doświadczenia. Charakteryzowały ich lenistwo i brak wyobraźni, brak kreatywności.

Znaczna część rodziców stanęła w obronie trenerów, zauważając, że przecież sami oglądali treningi, cały czas pozostawali w kontakcie ze szkoleniowcami, a dobre wyniki drużyn mówią coś zupełnie innego, niż wynikałoby z opinii Tłokińskiego. Zebrani zwrócili też uwagę na powody „zniknięcia” trenerów, wśród których na pierwszy plan wysuwa się wstrzymanie wypłat dodatku motywacyjnego, jaki szkoleniowcy otrzymywali bezpośrednio od wójta. Zdaniem Ireneusza Stencla był on po prostu regulowany nieprawidłowo, bo nie powinien tego robić samorząd, ale władze szkoły.

- To było przekroczenie uprawnień. Tego wójt nie miał prawa robić - mówił Stencel.

Wójt Stężycy dziwił się też, że rodzice stają w obronie trenerów, kiedy to właśnie oni zostawili dzieci w niekomfortowej sytuacji.

- Ja jestem tym zbulwersowany, bo ja sobie nie wyobrażam, żebym, jako trener, w trakcie sezonu zostawił swoją drużynę dlatego, że nie dostałem jakiejś części składowej wynagrodzenia - przyznał Stencel. - Jestem szczerze oburzony. Troszeczkę się dziwię, że Państwo nie jesteście tym zbulwersowani.

- Jesteśmy, ale też wiemy, że ci trenerzy od kwietnia nie dostali tych dodatków - słychać było odpowiedzi z sali.

„My sobie poradzimy. Tu chodzi o dzieci”

Sami szkoleniowcy zgoła inaczej patrzą na całą sytuację. Jak opowiada nam jeden z nich, wspomniany dodatek motywacyjny stanowił 2/3 ogólnej pensji. A gdy kosztem życia osobistego przyjeżdża się nawet w święta na treningi, nie dostając potem należnego wynagrodzenia - niektórzy sobie z tym nie poradzili.

- Odbiło się to bardzo mocno na zdrowiu psychicznym. Niektórzy trenerzy po prostu nie wytrzymali i poszli na zwolnienia lekarskie - wyjaśnia nasz rozmówca.

Trenerzy zwracają uwagę również na to, w jaki sposób akademia została potraktowana. Nauczyciele w SMS nie zostali zwolnieni, ale tego samego nie można powiedzieć o siedmiu trenerach klubowych, zatrudnionych na umowie-zlecenie. Ich brak poważnie utrudnił pracę pozostałym. Ponadto, pod koniec maja, wszyscy usłyszeli przekazane im słowa, które całkowicie zdeptały resztki motywacji:

- Pracowaliśmy normalnie i na koniec maja dowiedzieliśmy się, że nowy wójt nie widzi z nami współpracy - opowiada jeden z trenerów. - Dojeżdżałem do pracy kilkadziesiąt kilometrów dzień w dzień. Uwierzyłem w ten projekt, a on został zniszczony w ciągu tygodnia.

Koniec końców jednak szkoleniowcy chcą, aby wszystko wyszło na dobre w Stężycy, ponieważ dotyka to głównie dzieci i młodzieży.

- Tu nie chodzi o mnie, nie chodzi o innych trenerów. My sobie poradzimy. Tu chodzi o dzieci. To kolejny raz, gdzie w tak wspaniałym projekcie cierpią dzieciaki i młodzież. Oni są, że tak powiem, najbardziej pokrzywdzeni. Przez jakieś wojny dorosłych. I to mnie najbardziej denerwuje - dodaje nasz rozmówca.

Co z siatkówką?

Mniej dramatycznie sytuacja rysuje się w przypadku siatkówki. Jak już pisaliśmy we wcześniejszym artykule, wielkich zmian kadrowych nie ma, ale drużyna GKS Wieżyca Stężyca nie wystąpi w I lidze.

Prezes klubu Maciej Stefanowski przyznał, że na tę decyzję złożyło się kilka czynników, wśród których są wysokie koszty utrzymywania zespołu na tym szczeblu rozgrywek, trudności w pozyskiwaniu zawodniczek, a także nowe zasady funkcjonowania ligi, wedle których aż 4 zespoły mogłyby spadać na koniec sezonu. W efekcie władze klubowe nie widziały sensu wydawania tak dużych pieniędzy, by zostać na poziomie, z którego najpewniej by i tak spadli.

- Zainwestujemy mnóstwo pieniędzy, wiedząc już dzisiaj, że spadniemy. Jaki to ma sens? To nie ma żadnego ekonomicznego ani logicznego uwarunkowania - mówił Maciej Stefanowski.

Rodzice obawiali się przy tym, że rezygnacja z I ligi spowoduje mniejsze zainteresowanie nauką w liceum, a co za tym idzie - brakiem możliwości utworzenia klasy. Prezes GKS Wieżyca zauważył, iż sytuacja jest właściwie odwrotna i nastawienie na I ligę powodowało, że klub ściągał do zespołu zawodniczki z różnych stron kraju, tym samym blokując miejsca dla lokalnych talentów. Poziom gry sprawiał, że absolwentki podstawówki nie mogły występować w pierwszej drużynie. Z drugiej strony, gdy w zespole zostały jeszcze 3 siatkarki zdolne grać w I lidze, nie byłoby to dla nich dobre trzymać je, gdy wiedzą, że spadną. Jednocześnie Maciej Stefanowski nie ukrywał, że dla niego samego jest to trudna sprawa.

- Mi szkoda tego, bo ja to buduje od samego początku, jestem związany bardzo emocjonalnie i wierzę w ten klub, że on się odrodzi. Może ten rok był potrzebny teraz na takie przeczekanie. Bo czasami coś takiego w życiu potrzebne jest - dodał prezes GKS Wieżyca Stężyca.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Trenerzy piłki nożnej w Stężycy reagują na spotkanie wójta z rodzicami uczniów SMS - Kartuzy Nasze Miasto

Wróć na koscierzyna.naszemiasto.pl Nasze Miasto