MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Dzieci rodzi się u nas coraz mniej. Jak naprawić tę statystykę?

Redakcja
W roku 2022 urodziło się na Pomorzu 20 993 dzieci
W roku 2022 urodziło się na Pomorzu 20 993 dzieci 123rf
W lipcu dowiemy się, ile dzieci urodziło się w województwie pomorskim w ubiegłym roku. W 2021 r. liczba porodów na Pomorzu wyniosła 23 335, a w 2022 r. urodziło się u nas 20 993 dzieci. O spadającej liczbie narodzin rozmawiamy z doktorem Dariuszem Wójcikiem, specjalistą ginekologii i położnictwa oraz endokrynologii ginekologicznej i rozrodczości, prezesem Gameta Gdynia Centrum Zdrowia.

Z roku na rok rodzi się na Pomorzu coraz mniej dzieci. Czy to efekt problemów z płodnością, z którymi boryka się część par, czy też kobiety nie chcą rodzić?

Spadek liczby urodzeń obserwowany jest nie tylko na Pomorzu i w całej Polsce, ale również w innych krajach europejskich. Oczywiście w największym stopniu spowodowany jest coraz częstszymi zaburzeniami płodności u kobiet i mężczyzn, ale również po części sytuacją polityczną, wojną na Ukrainie, a wcześniej pandemią COVID, które skutkowały obniżeniem poczucia bezpieczeństwa i negatywnie wpłynęły na chęć szybkiego zachodzenia w ciążę. Do tego dochodzi niepewność ekonomiczna, związana z deficytem mieszkaniowym (albo wysokimi kosztami mieszkania, w tym kredytów), wysoką inflacją, brakiem pewności zatrudnienia. Ponadto zmienił się styl życia kobiet, a także ich partnerów. Ważne staje się budowanie kariery zawodowej, pasje, hobby, podróże, a decyzja o założeniu rodziny i urodzeniu dziecka odkładana jest na później.

Jaka jest przyczyna niskiej dzietności?

Ogromną rolę w zaburzeniach funkcji endokrynologicznych, a więc również rozrodczych, u kobiet i mężczyzn odgrywa przewlekły stres, który tak często towarzyszy nam przez wiele lat.

W tej chwili wskaźnik liczby urodzeń w niektórych ośrodkach obniżył się o 20 procent. Przy czym trzeba pamiętać, że w Polsce rodzą również imigrantki, głównie Ukrainki. Wskutek zmiany stylu życia wiek rozrodczy w tej chwili bardzo mocno się w Polsce przesunął. Coraz więcej Polek decyduje się na macierzyństwo w wieku powyżej 35. roku życia.

I zaczynają się problemy…

To prawda. Trzeba sobie zdawać sprawę, że wraz z wiekiem zdolności rozrodcze kobiet maleją.

Przed laty główną przyczyną niepłodności wtórnej były zabiegi przerwania ciąży, procesy zapalne i w efekcie niedrożne, zarośnięte jajowody. A dzisiaj?

To się bardzo mocno zmieniło. Obecnie przyczyny niepłodności leżą w równej mierze po stronie męskiej, jak i kobiecej. Często bywa, że przyczyna niepłodności leży po stronie obojga partnerów. Średni wiek par małżeńskich, u których rozpoczynamy diagnostykę niepłodności, najczęściej przekracza 30. rok życia.

Co ma na to wpływ?

Na pewno czynniki środowiskowe, które mogą wpływać bezpośrednio na funkcje rozrodcze, a więc: zmiana klimatu, narażenie na promieniowanie elektromagnetyczne, wpływ środków chemicznych bezpośrednio na układ hormonalny kobiet i mężczyzn, na przykład mikroplastyk, barwniki czy konserwanty. Liczne prace naukowe wykazują, że to środowisko w tej chwili ma bardzo negatywny wpływ na płodność mężczyzn i kobiet. Na obniżenie płodności wpływają oczywiście również schorzenia narządów płciowych. Najwięcej jest zaburzeń endokrynologicznych, w tym zaburzeń owulacji, na które wpływają czynniki genetyczne, insulinooporność, otyłość, zespół metaboliczny, brak aktywności fizycznej. To jest w tej chwili najczęstsza grupa przyczyn niepłodności. Na drugim miejscu przyczyn niepłodności u kobiet jest endometrioza. U mężczyzn bezpośredni wpływ na płodność mają styl życia, używki, ale również przewlekłe stosowanie sterydów anabolicznych tak częste u młodych mężczyzn. Bardzo często nie znajdujemy w czasie diagnostyki niepłodności u pary małżeńskiej bezpośredniej przyczyny jej występowania. Mówimy wówczas o niepłodności idiopatycznej.

Jak leczyć bezpłodność?

Wojewoda pomorska Beata Rutkiewicz powołała pana na stanowisko konsultanta do spraw endokrynologii ginekologicznej i rozrodczości. Co ten termin oznacza?

To część ginekologii i położnictwa, która zajmuje się diagnostyką i leczeniem chorób endokrynologicznych u kobiet i u mężczyzn, a także medycyną rozrodu, czyli niepłodnością pierwotną i wtórną, niemożnością donoszenia ciąży oraz bardzo szerokim działem endokrynologii ginekologicznej, w tym zaburzeniami dojrzewania, chorobami okresu przekwitania. Obejmuje też zaawansowane procedury leczenia niepłodności, jakimi są procedury rozrodu wspomaganego, w tym in vitro. Jest to osobna specjalizacja przewidziana dla specjalistów z położnictwa i ginekologii.

Zajmujecie się kobietami, czy mężczyznami też?

Zajmujemy się kobietami i mężczyznami. Choroby endokrynologiczne i zaburzenia płodności dotyczą obu płci.
Dobra wiadomość dla par, które starają się o dziecko to taka, że od 1 czerwca, po 9 latach przerwy, rozpoczął się program in vitro.
To w przypadku wielu par ostatnia szansa na rodzicielstwo. Oczywiście należy najpierw wyleczyć inne schorzenia, które mogą być przyczyną niepłodności, choć czasem z góry wiadomo, że metoda in vitro daje największą, a niekiedy jedyną szansę uzyskania potomstwa. Tak jest w przypadku na przykład ciężkiej niepłodności męskiej, obustronnej niedrożności jajowodów czy ciężkiej postaci endometriozy. Wszystkie metody diagnostyki, leczenia zachowawczego i leczenia metodami rozrodu wspomaganego oferują kliniki wyznaczone do realizacji programu in vitro przez Ministerstwo Zdrowia. Co do in vitro, to najważniejsze, że program jest już powszechny i w całości przez ministerstwo refundowany.

Gdzie więc pomocy powinny szukać pary borykające się z problemem niepłodności?

Na terenie województwa pomorskiego są cztery kliniki, które realizują program: Invicta w Gdańsku, Gameta w Gdyni, Invimed w Gdyni i Klinika Bocian w Gdańsku.

Do tej pory pacjentki mogły korzystać z in vitro na własny koszt?

Nie tylko. Były też programy lokalne finansowane przez samorządy. Jednym z najlepszych programów w Polsce był program dofinansowania do leczenia niepłodności metodą in vitro w Gdańsku, który był realizowany w latach 2017 -2024 i był bardzo dobrze oceniany zarówno przez pacjentów, jak i przez lekarzy. Pierwszy kontrakt z klinikami na dofinansowanie procedur in vitro w Gdańsku podpisał prezydent Paweł Adamowicz. W ramach programu samorząd refundował 60 proc. kosztów procedury, a pacjentka dopłacała brakujące 40 proc. Podobne programy w województwie pomorskim miały między innymi: Sopot, Chojnice, Słupsk, Koszalin, gmina Kobylnica. Rządowy program in vitro jest zakontraktowany dla większej liczby pacjentów i powinien pokryć zapotrzebowanie na te procedury w Polsce. Ocenia się, że w stosunku do populacji województwa pomorskiego powinno być wykonanych rocznie mniej więcej od 3 do 4 tysięcy procedur in vitro.

Problem bezpłodności

Wokół in vitro narosło mnóstwo mitów…

Metoda ta budzi nadal wiele kontrowersji, ale jest to uznana naukowo, najskuteczniejsza i stosowana na świecie od roku 1978 metoda leczenia niepłodności, najczęściej kończąca proces leczniczy niepłodnych par. W niektórych schorzeniach jest to praktycznie jedyna metoda skutecznego leczenia niepłodnych par. Myślę, że wiele rzeczy było źle przedstawianych i interpretowanych, jak np. kwestia mrożenia zarodków.

Po pierwsze, pacjenci zawsze mieli wolny wybór, jeżeli chodzi o ilość komórek, które mogliśmy zapładniać. Czyli tak naprawdę, jeżeli ktoś odczuwał potrzebę ograniczenia ilości uzyskiwanych w trakcie procedury in vitro zarodków po to, żeby tych zarodków nie zamrażać, to jak najbardziej miał taką możliwość, bo mógł powiedzieć nam, że np. życzy sobie zapłodnienia jednej czy dwóch komórek jajowych i należy przeprowadzić transfer uzyskanych zarodków bez ich zamrożenia.

A ile powinno się zapłodnić komórek jajowych, by zwiększyć szanse na dziecko?

To zależy od wieku kobiety. Jeżeli to jest młoda pacjentka, przed 35. rokiem życia, to zwykle 6 komórek absolutnie wystarcza. Powyżej 6 komórek zapładnia się w sytuacjach szczególnych, to jest przy wieku pacjentki przekraczającym 35 lat, niskiej rezerwie jajnikowej, przy ciężkiej endometriozie, przy ciężkim czynniku męskim, poprzednio nieudanych co najmniej dwukrotnych próbach procedur in vitro. W ramach programu Ministerstwa Zdrowia do 42. roku życia możemy prowadzić u pacjentki pełną stymulację i wykorzystać jej komórki rozrodcze. A od 42. do 45. roku życia możemy zaproponować anonimowe dawstwo komórek, jak i zarodków.

Zarodki uzyskane w trakcie procedury in vitro nigdy nie były i nie są niszczone przez kliniki. Zarodek jest albo transferowany pacjentce bezpośrednio po zakończeniu procedury in vitro, albo jest przechowywany w klinikach do czasu podania go pacjentkom w późniejszym okresie. A jeżeli rodzice uznają ,że nie chcą mieć więcej potomstwa, to przekazywany jest do anonimowego dawstwa. Jeżeli nie ma żadnej decyzji rodziców, to i tak zarodki są przez kliniki przechowywane przez 20 lat.
Po tym okresie zostaną przeniesione do Centralnego Banku i wykorzystane później do ewentualnych adopcji.

Jak ocenia pan nowy program in vitro?

Obecny program Ministerstwa Zdrowia refundacji procedur in vitro w Polsce jest jednym z najlepszych w tej chwili programów w Europie. Zapewnia pacjentce szansę leczenia w czterech cyklach. Pacjentka musi być przynajmniej przez rok czasu leczona zgodnie ze standardami Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Endokrynologii Ginekologicznej i dopiero wówczas możemy taką pacjentkę do procedury in vitro zakwalifikować. Natomiast metoda in vitro absolutnie nie ogranicza możliwości diagnozowania i leczenia metodami zachowawczymi. W mojej klinice in vitro to zaledwie około 20 proc. aktywności.

Cztery kliniki w Gdańsku i Gdyni, uczestniczące w programie in vitro, również prowadzą całą diagnostykę, leczenie zachowawcze, leczenie endokrynologiczne i andrologiczne niepłodności. Jako konsultant będę na pewno dążył do tego, by w ośrodkach terenowych, to jest w szpitalach powiatowych, w szpitalach regionalnych, również powstały ośrodki diagnostyki i leczenia niepłodności. Bardzo ważne jest też utworzenie w województwie pomorskim regionalnego ośrodka leczenia zaawansowanej endometriozy.

I jeszcze jedna ważna wiadomość - od 3 czerwca br. program badań prenatalnych u ciężarnych jest już powszechnym programem bez ograniczenia wiekowego. Każda pacjentka, która jest w ciąży, jeżeli otrzyma skierowanie od lekarza prowadzącego, może się zgłosić do ośrodka, który prowadzi diagnostykę prenatalną na cały cykl badań prenatalnych. Badania prenatalne muszą być wykonywane w ściśle określonym czasie w ciąży.

Dlaczego te badania są takie ważne?

Pierwsze badanie wykonywane jest pomiędzy 11+1 a 14+1 tygodniem i pozwala wykryć najczęstsze wady genetyczne i niektóre wady strukturalne płodu. W przypadku stwierdzonego w trakcie badania podwyższonego ryzyka wady genetycznej lub strukturalnej u płodu ciężarna po konsultacji genetycznej może zostać skierowana do dalszej inwazyjnej diagnostyki prenatalnej obejmującej amniopunkcje, biopsje trofoblastu, fetoskopię czy kordocentezę. Istnieją też obecnie możliwości wykrycia wady genetycznej u dziecka za pomocą nieinwazyjnych metod, jakimi są badania genetyczne hemoglobiny płodowej uzyskanej z krwinek dziecka obecnych w trakcie ciąży we krwi ciężarnej. Niestety, takie badania nie są w tym programie refundowane. Kolejne badanie USG wykonywane w trakcie programu pomiędzy 20. a 23. tygodniem ciąży jest badaniem bardzo szczegółowym. Lekarz ogląda poszczególne części anatomiczne u dziecka, w tym serce i centralny układ nerwowy. W przypadku wykrycia niektórych wad u dziecka możliwe jest leczenie prenatalne, to jest leczenie w łonie matki. Do tej pory program ten był bezpłatny tylko u części pacjentek, to jest kobiet po 35. roku życia, albo wtedy, jeżeli zaistniały bardzo poważne przesłanki, że istnieje wada genetyczna czy strukturalna u płodu albo występowały rodzinnie choroby genetyczne.

Tak było do 3 czerwca 2024 roku, a teraz każda pacjentka, która jest w ciąży, ma prawo wykonać takie badania. To jest radykalna zmiana, zmieniająca system diagnostyczny u kobiet ciężarnych w Polsce.

Panowie mają coraz mniej szans na „tacierzyństwo”​

Najbardziej tę ewolucję zmian, które u mężczyzn się toczą, prześledzić można na przykładzie: Gdy zacząłem pracę w latach 80. w Akademii Medycznej w Gdańsku, w Klinice Rozrodczości (byłem wtedy na VI roku studiów), a pan profesor Wojciech Gromadzki przyjął mnie do swojego zespołu - liczba plemników, która była uznana za prawidłową w nasieniu, wynosiła 60 milionów w mililitrze. Potem te wartości się systematycznie obniżały i teraz granicą prawidłowości jest 16 milionów na mililitr. Możemy powiedzieć, że została ona zredukowana do jednej czwartej i praktycznie niemal na całym świecie obserwuje się systematyczny spadek ilości plemników w nasieniu. Dotyczy to całego świata. Zarówno tych krajów wysokorozwiniętych, jak i dopiero rozwijających się. Na kongresie Amerykańskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu w roku 2023 padło stwierdzenie, że za 100 lat większość dzieci będzie rodziła się z in vitro z tego powodu, że mężczyźni będą mieli tak mało plemników, że będzie problem z naturalnym poczęciem.

Chciałbym szczególnie podkreślić, że im szybciej para mająca problemy z płodnością (według definicji WHO to niemożność zajścia w ciążę po roku regularnego współżycia seksualnego) zgłosi się do ośrodka prowadzącego diagnostykę i leczenie niepłodności, tym większa jest szansa na pozytywny wynik leczenia.

CZYTAJ TEŻ: UNICEF alarmuje - brak zabawy z dziećmi drastycznie ogranicza ich rozwój! Fundacja proponuje, jak zapobiegać temu procederowi

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

STUDIO EURO 2024 ODC. 6

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dzieci rodzi się u nas coraz mniej. Jak naprawić tę statystykę? - Dziennik Bałtycki

Wróć na koscierzyna.naszemiasto.pl Nasze Miasto