Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

29 listopada odbędzie się pierwsza rozprawa Waldemara Bonkowskiego, byłego senatora, który jest oskarżony o znęcanie się nad zwierzęciem

Joanna Surażyńska
Joanna Surażyńska
Ta głośna sprawa dotyczy sytuacji z kwietnia tego roku. Do policji trafiło nagranie, na którym widać, jak mężczyzna ciągnie psa za samochodem. Początkowo zwierzę biegnie samodzielnie, po czym pada i jest ciągnięte przez auto. Ustalono, że pies zginął w wyniku obrażeń wewnętrznych, które skutkowały niewydolnością krążeniowo-oddechową, a następnie śmiercią. Wówczas Waldemar Bonkowski został zatrzymany przez policję i usłyszał zarzut. Grozi mu kara do 5 lat pozbawienia wolności. Były senator podkreślał, że zarzuty są absurdalne, a on sam kocha zwierzęta. Jak tłumaczył, pies uciekł, dlatego ruszył na jego poszukiwania. Zahaczył go na smyczy o hak po to, aby doprowadzić go do domu. Pies się przewrócił, wtedy natychmiast się zatrzymał i go odpiął.

Z Waldemarem Bonkowskim rozmawia Joanna Surażyńska

Za kilka dni stanie Pan przed sądem. Czego się Pan spodziewa?
Uważam, że sprawa powinna być już dawno umorzona. Nie powinno w ogóle dojść do tej rozprawy. Czego się spodziewam... Niestety, wszystko jest możliwe. Zarzut jest całkowicie absurdalny. Spadł na mnie totalny hejt lewacki. Sytuacja została inaczej przedstawiona, a przecież moje działanie nie było celowe. Tymczasem usłyszałem zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Moim zdaniem, prokuratura uległa tej strasznej fali hejtu. Myślę, że w kościerskim sądzie boją się, że jeśli zostanę uniewinniony, to też zostaną zhejtowani. Trzeba dodać, że kościerski sąd chce się wyłączyć z prowadzenia mojej sprawy i zwrócił się do Sądu Najwyższego o przeniesienie jej do innej placówki. Obrońcy zwierząt oburzyli się, a tymczasem, co się dzieje w kościerskim schronisku, to wszyscy niedawno usłyszeli. Obecnie prokuratura sprawdza, czy doszło tam do znęcania się nad zwierzętami.

Co Pan czuje myśląc dziś o wydarzeniach z kwietnia?
Cały czas jest mi przykro, że ludzie tak to wszystko podchwycili. Od dawna nie brakowało takich, którzy chcieli mnie zniszczyć i tylko czekali na powód.

Z jakimi reakcjami się Pan spotkał?
Wielu znajomych mnie wspierało i wspiera. Chcieli również zeznawać przed sądem jako świadkowie, by przekazać, jakim człowiekiem jestem i jaki mam stosunek do zwierząt. Chciałem powołać 10 świadków, ale tak naprawdę naliczyłbym pewnie ze 40 osób, które chciały zeznawać. Sąd się nie zgodził.

Spotkał się Pan z jawną wrogością?
Zdarzyło się, że ktoś mi powiedział coś przykrego. Innym razem jechałem do Wdzydz, drogę zajechała mi kobieta i zaczęła mnie wyzywać. Dowiedziałem się, kto to jest. Przed moim domem pojawił się samochód "Strajku kobiet". Ktoś groził, że mnie zabije. Sprawa została zgłoszona, autor gróźb karalnych jest ustalony.

Jak zmieniło się Pana życie?
Ciężko przechorowałem ten czas. Potem zresztą, jak się okazało, to podczas zatrzymania miałem COVID. Ledwo stałem na nogach, miałem bardzo wysoką gorączkę. Tymczasem prokuratura wnioskowała o miesięczny areszt. Sąd odrzucił ten wniosek i dzięki temu żyję. Zostałem w domu. Uratowała mnie amantadyna, którą brałem. Potem trafiłem na 10 dni do szpitala.

Chciałby Pan wrócić do polityki?
Polityka już mnie nie interesuje. Jestem zbyt rozczarowany tym, co zobaczyłem będąc senatorem. Teraz chcę odpocząć i wrócić do zdrowia.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na koscierzyna.naszemiasto.pl Nasze Miasto