Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śledczy sprawdzą, czy w NZOZ łamano prawo?

[email protected]
Kiedy pod koniec września na łamach Gryfa Kościerskiego opublikowaliśmy artykuł na temat kontrowersji, jakie wśród części udziałowców NZOZ Przychodnia w Kościerzynie budził wybór zarządu spółki, ruszyła lawina komentarzy. Chodziło o to, że w umowie spółki sprzed 11 lat nie było ani słowa na temat jego kadencyjności. Zgłosiły się kolejne osoby, które chciały poruszyć temat nieprawidłowości, jakie ich zdaniem miały miejsce w NZOZ Przychodnia. Oto ich historie.

B.C. (imię i nazwisko do wiadomości redakcji)
W NZOZ Przychodnia w Kościerzynie pracowałam przez wiele lat. Byłam koordynatorem pracy i inspektorem ochrony radiologicznej. W 2010 roku zaczęły się moje problemy. Jedna z moich podwładnych oznajmiła, że jest w ciąży. W tej sytuacji pierwszą moją reakcją było to, że musi zostać przeniesiona na inne stanowisko, na co usłyszałam, że rzeczywiście praca w ciemni nie wchodzi w grę, jednak wciąż może pełnić swoje obowiązki przy wykonywaniu zdjęć rentgenowskich. Dla mnie było to nie do pomyślenia, uważałam, że pracownica w ten sposób będzie narażała zdrowie swoje i dziecka. Jednak niewiele mogłam w tej sytuacji wskórać.

Po jakimś czasie zaniepokoiło mnie, że wiele zdjęć RTG pacjentów jest naświetlanych. Trzeba było powtarzać badania. Na piśmie poinformowałam prezesa o sytuacji. Niestety, incydenty z zaświetlonymi filmami RTG pochodzącymi od różnych producentów powtarzały się. Jako inspektor ochrony radiologicznej przez cały czas starałam się wyjaśnić i zapobiegać zaistniałej, niezrozumiałej sytuacji. Nie dopuszczałam jednocześnie myśli o celowym działaniu kogokolwiek.
Podejmowane środki zapobiegawcze, takie jak zamurowanie okien, zmiana oświetlenia ciemniowego, wymiana szafki ciemniowej, przepustu ściennego i codzienne , staranne zabezpieczenia filmów RTG w szafce nie przyniosły żadnych oczekiwanych efektów. Wykonałam szereg testów, które wykluczały jako przyczynę jakiekolwiek nieszczelności w pomieszczeniu ciemni RTG, a także winę po stronie producenta lub dostawcy filmów RTG. Byłam u kresu wytrzymałości. Bywało, że niektóre zdjęcia trzeba było wykonywać kilkakrotnie. Poinformowałam prezesa, że trzeba zamknąć pracownię do czasu wyjaśnienia. Bez skutku.

W tej sytuacji postanowiłam sięgnąć po ostateczny środek zaradczy i ograniczyć dostępność do szuflady ciemniowej dla trzech osób, co przyniosło pozytywny skutek. Już następnego dnia nie było zaświetlonych filmów w ciemni, ale za to pojawiły się zaświetlane i to w całości filmy w kasetach znajdujących się w przepuście ściennym, do którego mają dostęp wszyscy pracownicy. To natychmiast uświadomiło mi, że od dwóch miesięcy mam do czynienia z wyraźnym sabotażem. W tej sytuacji po zakończonej pracy, zdecydowałam się także na zamykanie kaset w szafie odzieżowej. Od tego momentu skończył się problem zaświetlonych filmów.

Niestety, po jakimś czasie horror zaczął się na nowo. Tym razem zaczęły ginąć badania pacjentów wykonywane przeze mnie. Przez cały czas o sytuacji informowałam prezesa. Moje pisma pozostawały bez odpowiedzi. Kiedy próbowałam rozmawiać dowiedziałam się, że tylko zakłócam spokój i najlepiej, żebym odeszła. Ściągnięto eksperta i okazało się, że nowa szafa w całej długości miała zerwaną uszczelkę. Niemożliwe, aby stało się to samoistnie. Dlatego zaczęłam głośno zadawać pytania, co się dzieje. Po kolejnej awanturze z prezesem, postanowiłam odejść z pracy. Nie mogłam dłużej wytrzymać upokarzania.

4 sierpnia 2010 roku złożyłam wypowiedzenie z natychmiastowym skutkiem, jednak po kilku dniach, złożyłam aneks do wypowiedzenia i wyjaśniłam przyczyny odejścia. Nie wyobrażałam sobie dalszej pracy z panem prezesem, z powodu braku dialogu w ważnych sprawach dotyczących pracowni RTG. W ciągu trzech miesięcy ok. 150 osób musiało mieć zupełnie niepotrzebnie po raz kolejny wykonywane badania RTG. Zniszczono materiał o wartości około 10 tysięcy złotych. Przez trzy miesiące dochodziło do dezorganizacji pracy. W dniu 9 sierpnia 2010 roku wzięłam udział w posiedzeniu Rady Nadzorczej, aby szczegółowo przedstawić swój powód odejścia z pracy.

W sierpniu 2010 roku pojechałam do Centralnego Biura Śledczego w Gdańsku, ponieważ ta sytuacja nie dawała mi spokoju. Jednak tam, po złożeniu przez mnie wszystkich dokumentów, poinformowano mnie, że zostaną one przekazane do Kościerzyny. Czekałam dwa lata, jednak w tym czasie ani razu nie byłam wezwana na żadne przesłuchanie. W moim przekonaniu te wszystkie działania były celowe. Byłam niewygodnym pracownikiem i chciano się mnie pozbyć, chociaż swój zawód znam doskonale i wykonywałam go zawsze dokładnie i sumiennie.

Pracownica i udziałowiec NZOZ Przychodnia w Kościerzynie (imię i nazwisko do wiadomości redakcji)
Jestem udziałowcem i wieloletnim pracownikiem NZOZ Przychodnia. Posiadam orzeczenie o drugim stopniu niepełnosprawności, w związku z czym pracodawca jest zobowiązany zapewnić mi niezbędne usprawnienia na moim stanowisku pracy. Mówi o tym artykuł 23 a ustawy o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych. Dodam, że osób z orzeczeniem o niepełnosprawności pracujących w Przychodni jest więcej. Na szczęście w moim przypadku nie potrzeba było wprowadzać żadnych poważnych, czy kosztownych zmian (jedynie skrócony o 35 minut czas pracy), gdyż stanowisko, które zajmowałam przez ostatnie 10 lat, spełniało wszelkie wymogi. Dwa lata pracowałam w gabinecie EKG posiadając orzeczenie o niepełnosprawności, a ówczesna przełożona wielokrotnie zapewniała mnie, że gabinet jest przystosowany specjalnie dla mnie i będzie stałym miejscem mojej pracy.

Mimo tych zapewnień, we wrześniu 2011 roku zostałam oddelegowana na trzy miesiące do pracy na stanowisku pielęgniarki środowiskowej. W trakcie tego oddelegowania przełożona ponownie zapewniała mnie, że wrócę do pracy na swoim dotychczasowym stanowisku. Wróciłam tam jednak tylko na miesiąc. 3 stycznia 2012 roku wezwano mnie celem podpisania aneksu do umowy o pracę, według którego miejscem świadczenia pracy jest ogólnie NZOZ Przychodnia (bez określenia konkretnego stanowiska), co w praktyce oznacza, że mogę być w każdej chwili przenoszona na dowolne miejsce pracy. Tego samego dnia poinformowano mnie również, że odtąd będę na stałe pracowała jako pielęgniarka środowiskowa. Było to zarządzenie prezesa. Podjął taką decyzję, mimo że tym samym pogorszył mi warunki pracy (co jest sprzeczne z tym, co mówi ustawa i co jasno określa moje orzeczenie o niepełnosprawności).

Mimo że moje obowiązki w trakcie oddelegowania wykonywałam jak tylko mogłam najlepiej, nie ukrywam, że przez problemy zdrowotne było mi ciężko. Jednak moje ograniczenia nie pozbawiają mnie zdolności do pracy, tylko wymagają stanowiska lżejszego niż praca, którą wykonuje pielęgniarka środowiskowa. Zdecydowałam się na rozmowę z prezesem i zwierzyłam się mu z bardzo osobistych problemów ze zdrowiem. Zaufałam mu i byłam pewna, że zrozumie moją sytuację.
Niestety w odpowiedzi usłyszałam, że jeśli mam takie problemy, to istnieje na to zaopatrzenie, np. pampersy.
Zadałam również pytanie, dlaczego to właśnie ja mam zostać przeniesiona na stanowisko, co do którego posiadam przeciwwskazania zdrowotne, ponadto nie mam niezbędnego w tej pracy prawa jazdy oraz kursu leczenia ran. Prezes odpowiedział mi jednym zdaniem, cytuję: "Ale ja się nie muszę przecież tobie tłumaczyć".

Warto w tym miejscu dodać, że jedna z pielęgniarek bardzo chciałaby pracować na tym stanowisku, posiada prawo jazdy oraz wymagany kurs.

Poza tym nie ma żadnych przeciwwskazań zdrowotnych. Jednak prezes w swoich decyzjach jest nieugięty, sam decyduje o wszelkich przesunięciach pielęgniarek (mimo że mamy przełożoną). Cała ta sytuacja mocno odbiła się na moim zdrowiu. Wobec braku dialogu zdecydowałam się zwrócić do Rady Nadzorczej z prośbą o zajęcie stanowiska w mojej sprawie. Rada Nadzorcza wyraziła stanowczy sprzeciw wobec decyzji o przesunięciu mnie do pracy w środowisku. Ponadto swój sprzeciw wyraziły Związki Zawodowe NSZZ "Solidarność" oraz Społeczny Inspektor Pracy. Doszło w tej sprawie do spotkania Rady Nadzorczej z Zarządem, które niestety przez nieugiętą postawę prezesa nie doprowadziło do porozumienia.
W trakcie urlopu wypoczynkowego dowiedziałam się od związków zawodowych o zamiarze zwolnienia mnie z pracy. Jako uzasadnienie podano brak możliwości zatrudnienia w związku z brakiem stanowiska pracy, które spełniałoby warunki pracy określone przez lekarza, a także długotrwałe zwolnienie, które według prezesa doprowadziło do zakłóceń w organizacji pracy.

Ponadto zarzucono mi wykorzystanie zwolnienia niezgodnie z prawem. W czerwcu odbyło się Walne Zgromadzenie Wspólników. Uznałam, że moim obowiązkiem jako udziałowca, jest wzięcie w nim udziału, zwłaszcza że w moim zwolnieniu lekarskim nie było zapisu, że powinnam leżeć. Wiele razy zdarzało się na poprzednich zgromadzeniach, że uczestniczyły w nich osoby przebywające na zwolnieniach lekarskich.

Związki zawodowe odpisały zarządowi, że argumenty dotyczące zwolnienia mnie z pracy są nieprzekonujące. Jestem pracownikiem z długim stażem pracy, nagradzanym, sumiennym i dlatego moje zwolnienie jest bezpodstawne. Jako pracownik NZOZ Przychodnia byłam kilkakrotnie oddelegowywana na różne stanowiska. Pracowałam w Karsinie, Łubianie, laboratorium, rejestracji i różnych poradniach. Takie metody działania są stosowane nie tylko wobec mnie. Jako pielęgniarki jesteśmy oczywiście przeszkolone we wszystkich aspektach naszej pracy, jednak ukierunkowanie i doświadczenie na konkretnym stanowisku pozwala osiągnąć biegłość i sprawność, a tym samym wpływa na jakość usług świadczonych pacjentom.

Niestety częste rotacje pracowników, brak dialogu i nieodpowiednie traktowanie są od dawna na porządku dziennym, co nie służy nie tylko pracownikom, ale przede wszystkim pacjentom. Nikt z nas nie zasługuje na takie traktowanie ze strony zarządu, tym bardziej że został on wybrany przez nas i obdarzony zaufaniem. Wiele osób niestety boi się mówić o tym, co im się nie podoba. Należy jednak przerwać tę zmowę milczenia.

Oskar Wawrzyniak, lekarz w NZOZ Przychodnia w Kościerzynie

Jestem pracownikiem tej przychodni od 11 lat, byłem członkiem Rady Nadzorczej przez dwa ostatnie lata i potwierdzam w całości opinię pani Anny Wajer, która została zamieszczona we wcześniejszym artykule, opublikowanym w Gryfie Kościerskim. Atmosfera w pracy jest fatalna, dobre i pracowite pielęgniarki są prześladowane (np. przez niepotrzebne rotacje na stanowiskach), utrudnia się życie pacjentom przez bzdurne zarządzenie o niewydawaniu oryginałów wyników, sprawdzanie tysiąc razy ubezpieczeń każdej osobie, a bezprawie to ciąg dalszy, bo wygodny dla Zarządu. Można mieć honor i poddać się pod głosowanie nad wyborem nowego Zarządu, albo można go nie mieć.

Kolejna sprawa, to próba zagarnięcia cudzego mienia- uchwała o przymusowym umarzaniu udziałów osobom, które przestają być pracownikami spółki (zapłacili oni za swoje udziały i tylko do nich należy decyzja, co z nimi zrobią) - uchwała ta na szczęście nie przeszła w głosowaniu, gdyż są jeszcze wśród pracowników uczciwi ludzie, którzy nie poparli tego niemoralnego projektu.

Nieprawdą jest, iż uchwała o "dożywotnim Zarządzie" nie została zaskarżona do sądu, została zaskarżona i to jako jedna z wielu uchwał z tego Zgromadzenia. I nie przez jednego wspólnika, ale przez wielu ( ja jestem jednym z nich) - poprzez reprezentującego nas prawnika. Ja się nie zgadzam na łamanie prawa i nigdy nie podpiszę się pod niemoralnymi uchwałami.
Więcej szacunku dla ludzi o innych poglądach i dialogu!

Sprawę zbada kościerska prokuratura
17 października do Prokuratury Rejonowej w Kościerzynie wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Zostało ono złożone przez Zarząd NZOZ Przychodnia w Kościerzynie.

- Zawiadomienie dotyczy wykonywania badań rentgenowskich i ewentualnego narażenia zdrowia pacjentów - mówi Grażyna Starosielec, prokurator rejonowy w Kościerzynie. - Prowadzimy czynności sprawdzające, a zatem zawiadomienie zostanie uzupełnione przez przesłuchanie osób zawiadamiających. Wówczas zostaną podjęte decyzje co do dalszego postępowania. Mamy na to 30 dni.

Chciałyśmy sprawdzić, na jakim obecnie etapie znajduje się sprawa zgłoszona w 2010 roku do Centralnego Biura Śledczego w Gdańsku przez B.C. 15 października skierowałyśmy pytania do rzecznika prasowego.
Po kilku dniach poinformowano nas, że odpowiedź jest właśnie w trakcie przygotowywania. Niestety, do dnia zamknięcia tego numeru Gryfa Kościerskiego, nie otrzymałyśmy żadnej informacji z Centralnego Biura Śledczego. Jak tylko wpłynie ona do naszej redakcji, opublikujemy ją na łamach tygodnika.


Odpowiedź zarządu NZOZ Przychodnia w Kościerzynie
Piotr Słomiński, prezes Zarządu NZOZ Przychodnia w Kościerzynie i Jan Kowalke, wiceprezes Zarządu

Subiektywne odczucia osób wymienionych w kierowanym do nas piśmie nie stanowią podstawy do oceny naszej pracy i zgodności z prawem podejmowanych działań. NZOZ Przychodnia Sp. z o.o. zatrudnia 178 osób, w tym 92 osoby to jej udziałowcy. Efektem pracy Zarządu jest korzystny od początku istnienia spółki wynik finansowy Przychodni, dywidenda udziałowcom wypłacana jest co rok. Zarząd NZOZ Przychodnia Sp. z o.o. na Zgromadzeniu Wspólników w czerwcu b.r. uzyskał absolutorium. Absolutorium nie uzyskała Rada Nadzorcza, w skład której wchodziła pani Anna Wajer. Zwracamy uwagę, że to Zarząd posiada uprawnienia i obowiązek zarządzania kadrami. Zgodnie z treścią art. 219 paragraf 2 kodeksu spółek handlowych, Rada Nadzorcza nie ma prawa wydawania Zarządowi wiążących poleceń dotyczących prowadzenia spraw spółki. Jak pokazało życie, nie wszyscy członkowie Rady Nadzorczej stosują się do tego przepisu. Jeżeli nie udaje im się wydać poleceń Zarządowi co do polityki kadrowej, to próbują rozpocząć akcję dyskredytowania Zarządu na łamach prasy. Zarząd podejmuje działania w zakresie zarządzania kadrami w najlepiej pojętym interesie pracowników i udziałowców. Najbardziej bulwersujące jest sugerowanie niewłaściwego wykonywania zadań z zakresu świadczonych usług medycznych. Dlatego też Zarząd podjął decyzję na podstawie informacji uzyskanych od dziennikarzy Dziennika Bałtyckiego o skierowaniu sprawy dotyczącej poruszanych kwestii pracowni RTG do Prokuratury Rejonowej w Kościerzynie. Zatem stawiane zarzuty oceniamy jako wywieranie presji na zarząd i próbę realizacji prywatnych celów kosztem pozostałych pracowników spółki i ze szkodą dla jej wizerunku.

Dnia 17 października do Prokuratury Rejonowej w Kościerzynie prezes i wiceprezes NZOZ Przychodnia w Kościerzynie złożyli pismo o następującej treści:

Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Działając na podstawie art. 304 par. 1 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 roku - Kodeks postępowania karnego zawiadamiam o możliwości popełnienia w pracowni RTG w NZOZ Przychodnia w Kościerzynie ściganego z urzędu przestępstwa z artykułu 165 par. 1 pkt 1 kodeksu karnego oraz wnoszę o wszczęcie w tej sprawie postępowania przygotowawczego.
Uzasadnienie:
W dniu 11 października br.
dziennikarze redakcji Dziennika Bałtyckiego przekazali do NZOZ Przychodnia w Kościerzynie informacje o narażeniu przez kilka miesięcy pacjentów na powtórne wykonywanie zdjęć RTG z powodu nieprawidłowości w działaniu pracowni RTG. Według przekazanych informacji ewentualne uchybienia w pracy pracowni RTG powodujące zagrożenie dla zdrowia pacjentów miały miejsce w czasie, gdy pracownia RTG była kierowana przez poprzednią panią kierownik. Aktualnie pracownia RTG kierowana przez nowego kierownika działa bez wskazywanych przez redakcję Dziennika Bałtyckiego uchybień, czego potwierdzeniem są m.in. wynik przeprowadzanych testów aparatury oraz przyznany w zakresie RTG certyfikat ISO. W związku z przekazaną informacją o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na narażeniu pacjentów na powtórne badanie RTG nieuzasadnione medycznie, a spowodowane nieprawidłowościami w pracowni RTG, realizuję niniejszym ustawowy obowiązek przekazania stosownej informacji prokuratorowi i wnoszę o wszczęcie w tej sprawie postępowania przygotowawczego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na koscierzyna.naszemiasto.pl Nasze Miasto